Viret CMC Zawiercie - KSSPR Końskie 33:32 (17:15)
Tylko Śląsk i Gwardia mają dwie wygrane. W najbliższej kolejce we Wrocławiu dojdzie do konfrontacji tych zespołów. Natomiast Viret CMC będzie grał w Wągrowcu z Nielbą, która ma za zadanie powrócić do Ekstraligi, a tym czasem niespodziewanie straciła punkt w Łodzi.
Rywale niby znają swoje dobre i złe strony, ale zazwyczaj boisko weryfikuje tę wiedzę. Końskie objęło prowadzenie 2:0 jednak gospodarze szybko opanowali sytuację i zdobyli pod rząd pół tuzina goli. Wtedy trener Rafał Przybylski nie wytrzymał tego jednostronnego bombardowania i poprosił o czas. Jeszcze przez długi okres jego wskazówki nie przyniosły efektu. Bardzo ładnie w tym okresie prezentował się Viret CMC. Nie ustawał w atakach, podkręcał tempo i w przeciągu dalszych pięciu minut wypracował sobie sześć goli przewagi. Tak korzystna różnica utrzymywała się do siedemnastej minuty, wtedy było 13:7.
Tomasz Bodasiński był najwszechstronniejszym snajperem koneckiej drużyny i równocześnie zawodów. Zdobył najwięcej bramek głównie z karnych, aż sześć razy był bezbłędny. Sergiusz Zagała minimalnie mu ustępował, gdyż na początku meczu brakowało mu precyzji. Damian Kowalczyk grał przez cały mecz na równym bardzo dobrym poziomie i miał istotny wkład w końcowy sukces drużyny. Niestety miejscowy zespół nie potrafił utrzymać dobrego rytmu więc spotkanie powoli się wyrównało. Inicjatywę przejęli zawodnicy KSSPR, który nie tylko doszedł na remis 23:23 (39 min.) ale później nawet okresami przewarzał. Viret CMC odpierał ataki i ponownie wygrywał 28:25 (47 min.) oraz 30:27 (53 min.). Wtedy wydawać się mogło, że utrzymają rywala na tej różnicy. Jednak po wielu niedokładnych ofensywnych akcjach te błędy KSSPR wykorzystało zdobywając cztery gole z rzędu i objęli prowadzenie 31:30 (58 min.) Sytuacja dla miejscowych wyglądała nieciekawie, gdyż do końca pozostawało coraz mniej czasu. Aktywny i skuteczny w końcówce Miłosz Rupp doprowadził do wyrównania . Nadeszła ostatnia minuta meczu i Siergiej Kiryłow ponownie zdobywa gola a jego drużyna minimalnie prowadzi. Gdy w odpowiedzi Rupp zdołał wyrównać pozostawało jeszcze 27 sekund gry. Teraz nastąpił decydujący atak ze strony gości. Na dziewiątym metrze wyskoczył Paweł Laskowski, ale rzut ponad rękami obrony Kowalczyk zablokował. Błyskawicznie uruchomił dalekim podaniem Łukasza Szymańskiego a jego decydująca o końcowym sukcesie akcja i celny rzut to jak marzenie, za chwilę rozległa się końcowa syrena. Było to ważne zwycięstwo. Zakusy koneckiej drużyny na zmianę niekorzystnego wynik nie powiodło się, chociaż na krótko zniwelowali straty. Ten mecz pokazał, że prowadzenie sześcioma bramkami nie gwarantuje łatwej wygranej, dlatego kibice mieli emocje w końcówce zawodów.
Viret CMC: Kowalczyk, Kot – S. Zagała 10, Kapral 2, I. Zagała 2, Więckowski 1, Pakulski 3, Szymański 1, Bugaj 1, Rupp 4, Kąpa, Komalski 2, Nowak 5, Biernacki 2.
Kary: 12 min.
Końskie: Witkowski, Kornecki – Bodasiński 11, Bąk 4, Pawlak 4, Kirylenko 3, Grabarczyk 1, Laskowski 1, Dobrowolski 1, Maleszak 2, Słonicki 2, Kubała 3.
Kary: 6 min.
Sędziowały: M. Gutowska i U. Gutowska (Kraków).